Puk, puk, wiosna!

Puk, puk, wiosna!

Oj tak, tak - tak właśnie było dziś na dworze, tak też było wczoraj i mam nadzieję, że potrwa to jeszcze chwil parę :) Powoli nawet na naszym blokowisku pojawiają się cudnie kolorowe krokusy oraz delikatnie białe przebiśniegi. Młody szaleje i wyprowadza na spacery coraz to nowe sprzęty [dzisiaj traktor w roli głównej] ale i tak zazwyczaj kończy się na szuraniu kijem. He, he, pewnie ma to po matce, bo ja też wszędzie targałam ze sobą wszelkie kijaszki:)
Dzięki młodemu, który najpierw szalał z balonami, a potem prawdziwie po męsku bawił się kolejką, miałam dziś swoją prywatną koloroswerę:

i dzięki niej, powstała kolejna strona z miniaturką:

To co mnie wkurza

To co mnie wkurza

najbardziej, to słaba dostępność potrzebnych mi rzeczy. I o ile ze scrapbookingiem obecnie tak najgorzej nie jest, o tyle patchwork ... porażka. Kiedy podglądam te wszystkie cudowności na cudzych blogach, to złość mnie taka bierze, że ech!!! Z jaką lekkością kobietki dobierają tam szmatki, papierki i inne popierdółki i na dodatek robią zdjęcia tym pięknościom zanim cokolwiek jeszcze z nich powstanie. A u nas - nędza. Może w Warszawie da się znaleźć jakieś półki z towarem dla patchworkujących... Napisałam może, bo nie wiem ale jednak wciąż mam nadzieję:)
Ja to w sumie nie powinnam narzekać, a wręcz ustawić się w szeregu szczęśliwców, gdyż posiadam mamę sztuk jedna, prowadzącą pasmanterię i na dodatek w bloku, w którym mieszkam - jakieś trzy lata temu otworzono wypasiony lumpex wielkości sporego M3; a w nim, między innymi oczywiście, znajduje się cała skrzynia przeróżnych, bajecznie wzorzystych, bawełnianych zasłon:):) I obecnie tylko dzięki temu, moje patch-wytwory mają szansę przetrwać. Ale nic to! Co nas nie powali, to nas wzmocni! "Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie".
Na pocieszenie kolejny kwadracik dla Kołderkowa:

Jest przeznaczony na kołderkę nr 714, dla Maciusia. Wyfrunął już sporo czasu temu, ale jakoś tak dopiero teraz się nim chwalę.
Powolutku rumieńców nabierają również serducha, tylko że czasu strasznie mi brak, żeby nabrać odpowiedniego, serduchowego przyspieszenia.

Wczorajsza noc

Wczorajsza noc

znów stanęła mi za plecami pośród blasków lampki... Uwielbiam te papierowe zabawy, właśnie nocami je uwielbiam. Mam wtedy jakoś tak szeroko otwarty na pomysły umysł i dużo wewnętrznych sił na tzw. twórczość własną.
Oprócz wierszydeł, lubię spisywać takie "mini" - ulotne myśli na przeróżnych skrawkach. One dopadają mnie w baaardzo różnych momentach i zgromadziłam ich całkiem sporo. Nocą podglądałam blog Awido, czy Addy jak kto woli. Zobaczyłam przecudny skrawek życia zamknięty w zupełnym przeciwieństwie tego co zrobiłam przedwczoraj - czyli scrapie bardzo minimalistycznym. Dogrzebałam się do tego, że w Artpiaskownicy jest wyzwanie w takim właśnie stylu. Lift scrapu Maine, do którego może zabrać się każdy. Ja już widziałam scrapy Maine - nie raz, nie dwa ale zupełnie nie miałam pojęcia jak odnaleźć sie w tym stylu i do czego go odnieść. I oto na blogu Awido znalazłam odpowiedź - mini styl idealny do moich minimyśli oraz zdjęć nie koniecznie z ludźmi. I tak oto, powstało to cudeńko:

I jak Wam się podoba? Mnie się podoba :)

Oprócz tego, tradycyjnie w sobotę - poczyniłam kolejny scrap do albumu rodzeństwa, tym razem według 4 mapki z maratonu scrapowego, tym razem autorstwa Ibiska. Wyszedł mi tak:

He, he, pewnie po piątkowej i szalonej nocy, mam awersję do dużej ilości przydasiów ;)
"To nie jest sen,

"To nie jest sen,

rzeczy naprawdę dzieją się..." Ta piosenka gra sobie cichutko w nocnym tle. Internet wreszcie działa jak należy, mogę więc zrobić klik tu, klik tam i pozachwycać się cudami, które wyrastają spod zdolnych rąk. Spod moich też wyrosło cosik... Kolorem zalało całą podłogę i dało mi mocnego kopniaka. Może nie jest najgorzej? Powolutku wracam do świata, choć rzeczywistość jeszcze ciągle przygasła i w zmierzchu ukryta...
"Bo szczęście to przelotny gość
szczęście to piórko na dłoni
co zrywa się, gdy samo chce
nigdy się zanim nie goni..."
Ładnie mi w uchu grają, prawda?
Napiszę coś jeszcze, o tym co zrobiłam wczoraj. Użecembe przegoniony prawie na amen, zresztą nie dał się długo namawiać - zaziewany przysnął w kącie. He, he, tak to jest, jak w palcach robótka aż iskrzy, a kolory kipią w duszy. Zrobiłam to! Mój pierwszy scrap 30x30. I zapełniłam go przydasiami wszelkiej maści, aczkolwiek lekko pilnowałam palety kolorów, którą zaplanowałam sobie na samym początku. Zawsze chciałam oprawić w kolory to zdjęcie. Miłosz ma na nim tylko miesiąc i wygląda jak aniołek. Zdjęcie uchwyciło nie tylko jego spokój malujący się na buzi ale też bardzo energetyczne i radosne kolory, dlatego też, otoczenie zdjęcia nie mogło być inne. Pomysł ukluł się dzięki wyzwaniu oczywiście. Ja uwielbiam scrapowe wyzwania. One niesamowicie mnie mobilizują do zrobienia czegoś, czego być może nigdy w życiu nie próbowałabym zrobić. To miał być scrap bogaty w dodatkach - nie mogłam sobie wymarzyć lepszej oprawy do mojego ulubionego zdjęcia. I choć podchodziłam do tego pomysłu jak kot do jeża - oto jest!

I w bardziej drobiazgowym ujęciu, bo i drobiazgów jest sporo :)

I choć wiem, że daleko mi jeszcze do mistrzów w tym temacie - jestem z niego dumna. Bardzo pokazuje bowiem, co mi w duszy gra...
Szybciutko, szybciuśko

Szybciutko, szybciuśko

wklejam moje ostatnie cudaaa. Cały czas mamy jakieś problemy z netem, a chciałabym choć troszkę zdjęć Wam pokazać. Ostatnie lifty - bardzo polubiłam te zabawy - szkolą niesamowicie moje paluszki, a jednocześnie w żaden sposób nie ograniczają mojej wyobraźni - czegóż chcieć więcej?

Scraplift równoległy z wyzwania na Scrappassion, a za razem kolejna strona do albumu rodzeństwa:

A na deser cardlift. O ile scrap robiłam z mega przyjemnością i napawałam się dumą z efektu, o tyle z tej kartki jakoś tak średnio jestem zadowolona. Nie wiem, też tak macie, że jak robicie karteczki, to na samym końcu już przestają Wam się podobać? Pokręcone to jest - zasiadać do czegoś z przyjemnością, a wstawać z niesmakiem - a ja tak właśnie mam. Nic to, trzeba się przełamywać, oceńcie sami:

No cóż, młodego trzeba do łóżka pogonić, spadam. Buziaki dla wszystkich Tuzaglądaczy.
A masz ty smutasie, a masz!!!

A masz ty smutasie, a masz!!!

Na Scrappassion Mohika rzuciła temat na scrap ekspresowy - recykling szeroko pojęty. To zrobiłam takie cudo ze wszelkich posiadanych przeze mnie tzw."rzeczy używanych". Bazą stała się tektura od pudełka po salaterce, zdarta "do żywego", reszta to gazety i szary papier oraz prawdziwie stalowe ćwieki z armii. Tytuły oraz treść stosowna do dziury w jakiej obecnie jestem.

Wyżyłam się trochę tym scrapowaniem i nastrój jakby ciut lepszy - a przynajmniej problem umiejscowiony w czasie i przestrzeni.

Jeszcze sie bronię przed smutkami...

Jeszcze sie bronię przed smutkami...

Stworzyłeś mnie, Panie
na podobieństwo niczyje i marne.
Pewnie tam teraz w niebie
wściekły tłuczesz wszystkie szklanki,
że jednak żyję.

Dziś nie będę kolorować, bo czarno mam w duszy, a to słaby kolor na rozdawanie. W ramach umocnień na frontach walki ze smutasami - nacięłam sobie serduszek.

A dzisiajjj...

A dzisiajjj...

dzisiaj to będzie kartkowo i na dodatek będę się chwalić, a co! Ponoć na kompleksy wewnętrzne [te najbardziej zakorzenione] - najlepiej robi znalezienie rzeczy, którą lubi się robić i skupienie się na niej tak bardzo, aż wywoła w nas zadowolenie z nas samych. Trochę mętnie to chyba napisałam ale mam nadzieję, że ktoś odnajdzie w tym jakiś sens. Wyciągam więc na światło dzienne moją dłubaninę kartkową [znakomicie wpływa na tępienie moich kompleksów], z której dumna jestem dość mocno.
Na początek kartka, którą w połowie wywołałam wiosnę na Uroczysku. W połowie, ponieważ razem z Alegriją otrzymałyśmy taką samą ilość głosów i nagroda przydasiowa została podzielona na pół. Bardzo jestem dumna, że tylu osobom podobała się moja karteczka [a z przydasiów cieszę się jak głupia :)]. W jej zrobienie włożyłam kawał swojego serducha. Oto ona:

I w bardziej drobiazgowym ujęciu:

W porywie radosnej twórczości wiosennej, poczyniłam też do niej takie oto pudełeczko:

Rożek tego właśnie pudełeczka był zajawką nagrody z okazji setnej odsłony tegoż bloga. Mam nadzieję, że Zosia wypowie się, czy na żywo i po "zmacaniu" karteczka w pudełeczku, warta jest uroczyskowej nagrody:)
Teraz kolej na dwie karteczki urodzinowe. Karteczka urodzinowa dla mojej bratówki Dorotki. Z racji tego, że ozdobiłam ją kwiatkami i napisem 3d, zrobiła się dość gruba. Dzięki temu zyskała pudełeczko z "szybką":

Druga karteczka urodzinowa [jeszcze nie ma swojego właściciela] jest w zasadzie dość podobna do karteczki dorotkowej ale ma zdecydowanie bardziej intensywne kolory. Również ma pudełeczko z "szybką" i wygląda tak:

Noooooo i jeszcze na dokładkę dwa lifty wyzwaniowe ze Scrappassion. Całość można zobaczyć w forumowej Galerii zabaw





Wielkie buziaki dla tych, co przebrnęli do końca :)
Gdy widzę słodyce to kwiceeee...

Gdy widzę słodyce to kwiceeee...

Takie słodkości postanowiła podarować Magda-Flynn na swoim blogu Create Live Enjoy.
Czyż nie słodkie? Cóż... Pomarzyć dobra rzecz...

Prawie trzylatek

Prawie trzylatek

siedząc dziś na nocniku, spojrzał na mnie wymownie, po czym z powagą w głosie powiedział: "mamo, ja włączam teraz ten czerwony guzik, a ty ruszasz swoje ciało i przychodzisz tu do mnie." Mało nie parsknęłam śmiechem, w każdym bądź razie, z trudem się powstrzymałam.
A oprócz tego, album rodzeństwa dłubię dalej. Nie myślałam, że tak mnie to wciągnie. Bardzo mnie cieszy fakt, ze mam całe mnóstwo tych starych, czarno-białych fotek i być może całkiem fajną pamiątkę uda mi się zmajstrować.

Ręką dzieło w kuchennym zaciszu.

Ręką dzieło w kuchennym zaciszu.

Ponieważ jajka to jedna z wielu rzeczy, których prawie trzylatek nie może, Matka Polka poczynia rękodzieło w kuchni - naleśniki bezjajkowe. Jest to dla niej nie lada wyzwanie, gdyż cały czas ma w pamięci wielkie, puchate naleśniory na pianie z lat ubiegłych. Na początek przegotowana woda i olej

prywatny substytut jajek

szczypta brązowej słodyczy


wszelakiej maści mąka

Bełtankooooo....

I oto jest - maleńki naleśniczek. Naleśniki bezjajkowe nie dadzą się usmażyć większe :(

Ale w większej ilości wyglądają imponująco :)

A z musem jabłkowym

i szczyptą cynamonu

są całkiem, całkiem niczego sobie:)

Dla wszystkich tych, którzy polubili wizyty u mnie:) Mam nadzieję, że zapachniało.
Copyright © SO COLORS , Blogger